Cechy wyróżniające dalekie podróże w czasach pandemii? Dla mnie trzy: testy covidowe, masa dokumentów do wypełnienia, brak drukowanych magazynów pokładowych. To ostatnie nie jest oczywiście wielką stratą, no chyba, że ktoś uwielbiał podczas lotu przeglądać słabiutkie zazwyczaj artykuły sponsorowane, skład floty danej linii lotniczej oraz dziesiątki reklam (z obowiązkową reklamą drogich zegarków na ostatniej stronie okładki). Niemniej jest to z pewnością znak czasów. Co zaś się tyczy dokumentów, podróż na Galapagos, bez względu na pandemię bądź jej brak, to kolejna pula dokumentów, których przeznaczenia czasem trudno odgadnąć.
Zanim jednak wsiadłem na pokład samolotu wylatującego ze stolicy Ekwadoru (Quito) na Baltrę, jedną z wysp archipelagu, noc spędziłem w hotelu. Wczesny wylot – poprosiłem więc w recepcji o przygotowanie lunchboxu, w skład którego weszły również jabłko i marakuja. Piszę o tym dlatego, że owoce te stały się bohaterami pouczającej przygody z udziałem służb lotniskowych po przylocie na Galapagos. Jeszcze przed wylotem bagaż był skanowany, wspomniałem o przewożonych owocach – na tym etapie wszystko było OK. Podczas lotu dostałem kolejny dokument do wypełnienia, w którym było pytanie o posiadanie świeżych owoców. Zgodnie z prawdą wpisałem, że posiadam. Na lotnisku ponowny skan bagażu. Tym razem poproszono o pokazanie owoców. Okazało się, że jabłko jest jak najbardziej legalne, ale marakuja niestety już nie. No i zaczęło się spisywanie protokołu. Oj lubią oni te klimaty. Dokładny opis, waga... No właśnie, gdzie jest waga? Całe lotnisko postawiono na nogi w poszukiwaniu precyzyjnej wagi do zważenia mojego owocka. Jest! Jeszcze tylko podpisy na trzech kopiach, pieczątki i moja marakuja ląduje w... szufladzie. Smacznego panie urzędniku!
Pora wyjaśnić czemu tylko marakuja została zarekwirowana. Marakuja jest owocem jednego z ponad 500 gatunków z rodzaju Passiflora, a dokładnie męczennicy jadalnej (Passiflora edulis Sims). Jest to pnącze o drewniejących pędach, dosyć ekspansywne, które na Galapagos jest rośliną inwazyjną zagrażającą rodzimej florze.
Warto w tym miejscu wspomnieć o ciekawej etymologii nazwy męczennica. Zarówno w polskim, jak i łacińskim nazewnictwie odwołuje się ona do pasji Chrystusa. Dla pierwszych przybyszów z Europy (męczennice są charakterystyczne dla flory Ameryki Południowej, chociaż niektóre gatunki pochodzą z Azji) budowa kwiatu tego pnącza budziła skojarzenia z treściami biblijnymi. Tak więc trzy podkwiatki symbolizowały Trójcę Świętą, pięć działek wraz z pięcioma płatkami to dziesięciu apostołów (bez Judasza i Piotra), postrzępiony przykoronek to, wypisz wymaluj, korona cierniowa, trzy znamiona słupka to z kolei gwoździe. Nic więc dziwnego, że Europejczycy zobaczyli w męczennicy znak – trzeba ten nowy ląd schrystianizować! Dzisiaj pewnie by powiedzieli, że muszą przeprowadzić operację specjalną. Efekt, wiadomo, podobny...
Ruszmy się jednak z lotniska, żeby w dzisiejszym wpisie dojechać chociaż do hotelu. Jak wspomniałem, samolot wylądował na lotnisku na Baltrze. Jest to mała wysepka oddzielona wąską cieśniną od głównej wyspy archipelagu Santa Cruz. Zatem aby dotrzeć do celu podróży, miejscowości Puerto Ayora, trzeba użyć minimum trzech środków transportu: autobusu do cieśniny, promu na główną wyspę, taksówki bądź autobusu do miasta. Pierwszy przejazd autobusem i pierwsze endemiczne gatunki, z najbardziej charakterystyczną opuncją galapagoską (Opuntia galapageia Hensl.). Kurs łódką: przykład typowej awifauny: głuptak niebieskonogi (Sula nebouxii Milne-Edwards). Taksówka: przejazd przez las endemicznej skalezji szypułkowej (Scalesia pedunculata Hook.f.). Pogoda była słoneczna, co jak na Galapagos nie jest zjawiskiem powszechnym, więc po dotarciu na miejsce od razu wybrałem się na spacer (o tym w kolejnym wpisie z Galapagos). Dzień zakończyłem w małej knajpce, w ogródku której po pergoli wspinała się... Passiflora edulis.
Nikt chyba się nie spodziewa, i słusznie, że męczennicę jadalną można uprawiać w Polsce w gruncie. Wśród setek gatunków męczennic jest jednak jeden, który wytrzymuje warunki 7 strefy mrozoodporności USDA, można więc podjąć próby jego uprawy w cieplejszych rejonach kraju. Mowa o męczennicy cielistej (Passiflora incarnata L.), którą w stanie dzikim można spotkać w USA, nawet w Ohio i Pensylwanii.