Pierwszy poranek w Gruzji słoneczny, za to my, po nocnym przejeździe z lotniska w Kutaisi do naszych gospodarzy pod Batumi, snujemy się powoli, zerkając niecierpliwie na tygielek, w którym dochodzi poranna kawa. Ja w tym czasie zastanawiam się czy wypożyczony samochód wytrzyma tygodniową jazdę po gruzińskich drogach, zresztą już i tak musiał sporo przejść sądząc z odgłosów wydobywających się z podwozia na najmniejszych nierównościach terenu. Dzisiaj wypróbujemy go na krótkiej trasie do Parku Narodowego Mtirala. Adżaria, a szczególnie jej część położona nad Morzem Czarnym, charakteryzuje się wilgotnym klimatem podzwrotnikowym, spodziewam się więc naprawdę bujnej zieleni.
Teoretycznie przejazd miał nam zająć 30 minut, ale trwał 45 – Google Maps niestety niezbyt dobrze odwzorowuje sieć dróg w Gruzji. Musiałem wspomagać się swoją aplikacją GPS, której używam do pieszych wędrówek. Obecnie w Parku Mtirala dostępne są dwa szlaki piesze, w części pokrywające się ze sobą. Pierwszy, krótszy, wiedzie do wodospadu Tsablnari. Wcześniej jednak odbija od niego w górę dłuższy szlak wchodzący na grzbiet, którym można przejść 12-kilometrową pętlę. Spotkaliśmy po drodze zaskakująco wielu turystów, którym zapewne nie wystarczają atrakcje Batumi (bo faktycznie tych atrakcji nie jest zbyt wiele – ja wskazałbym jedynie na olbrzymi ogród botaniczny, położony nad samym brzegiem Morza Czarnego, rozciągający się na ponad 100 hektarach). Zaparkowaliśmy samochód pod kasztanem jadalnym (Castanea sativa Mill.). Na tej wysokości (ok. 300 mnpm) to jeden z głównych składników tutejszych lasów. Obok kasztanów moją uwagę zwróciła duża ilość drzew nietypowego orzecha. Pod jednym z nich widniała tablica informująca o tym, że jest to, znany i u nas, orzech włoski (Juglans regia L.). To jednak z pewnością nie był ten gatunek. Dopiero po dłuższym dochodzeniu utwierdziłem się w przekonaniu, że to orzech ajlantolistny (Juglans ailantifolia Carr.). Być może drzewa te znalazły się tu dzięki okazom z ogrodu botanicznego w Batumi, a może ktoś wiele lat temu posadził przy swojej daczy nasiono przywiezione ze wschodnich rubieży Rosji.
Szlak prowadzi doliną rzeki Chakvistskali wznosząc się raz łagodnie, innym razem bardziej stromo. Kolejnym drzewem, które zaczyna dominować tę część lasu jest odmiana olszy czarnej – występująca w tym rejonie olsza brodata (Alnus glutinosa ssp. barbata (C.A.Mey.) Yalt.). Imponujące egzemplarze o idealnie prostych, strzelistych pniach sięgają 20 metrów. Pod nimi dostrzec można chociażby laurowiśnię wschodnią (Prunus laurocerasus L.) czy bukszpan wieczniezielony (Buxus sempervirens L.), a po tych pniach wspina się bohater niniejszego wpisu – bluszcz kolchidzki (Hedera colchica K. Koch). Po dojściu do wodospadu można wrócić tą samą trasą, z krótkim wariantem prowadzącym do urokliwego, zacienionego jeziorka. Można też wybrać dłuższy szlak podziwiając po drodze m.in. las gigantycznych buków wschodnich (Fagus sylvatica ssp. orientalis (Lipsky) Greuter & Burdet). Trzeba jednak pamiętać o tym, że szlak jest wymagający kondycyjnie, a efekt zmęczenia wydatnie wzmacnia wilgotne powietrze.
Bluszcz kolchidzki od kilkunastu już lat dostępny jest u polskich szkółkarzy, chociaż dominują odmiany wielobarwne, przede wszystkim „Dentata Variegata" i „Sulphur Heart". Odporność tego wspaniałego pnącza plasuje się w strefie 7 USDA, często więc podmarza w polskich ogrodach. Sytuację można poprawić nie puszczając go w górę na podpory, a stosując jako roślinę okrywową.