Sieć pieszych szlaków w Parku Narodowym Nikkō jest dość gęsta. Każdy znajdzie coś dla siebie – od krótkich spacerów do całodziennych górskich wędrówek. Dobrym miejscem wypadowym jest wschodni skraj jeziora Chūzenji (czyt.: czudzendzi). Można dostać się tam autobusem z miejscowości Nikkō, wysiadając na przystanku nr 26 (Chūzenji onsen). Dla poruszających się samochodem mała podpowiedź: na punkt docelowy warto wybrać parking przy świątyni Chūzenji (jest on bezpłatny, a to nie takie częste w Japonii).
Jednym z ciekawszych szlaków jest ten biegnący granią wznoszącą się nad południowym brzegiem Chūzenji, a jego najwyższym punktem jest Hangetsuyama (1753 mnpm). Do pokonania w pionie jest ok. 500 m. Pierwszy punkt widokowy na wysokości ok. 1600 mnpm osiąga się dosyć szybko. Później wędrówka to typowe „raz w górę, raz w dół”. Nudy jednak nie ma ani przez moment, a to za sprawą zarówno widoków, jak i otaczającej roślinności. Po osiągnięciu szczytu można wrócić tą samą drogą, ale warto kontynuować marsz dalej na zachód. Wówczas po blisko kilometrze osiąga się przełęcz, z której można zejść do jeziora i wrócić jego brzegiem do punktu startowego.
Wśród drzew wyróżniały się dwa gatunki iglaste: wiecznie zielona choina różnolistna (Tsuga diversifolia (Maxim.) Mast.) i zmieniający właśnie kolor swoich igieł modrzew japoński (Larix kaempferi (Lamb.) Carr.). Nie mogło zabraknąć dębów mongolskich (Quercus mongolica Fisch. ex Ledeb.) tworzących na grani niskie dąbrowy (tutaj ten dąb występuje w podgatunku crispula, który czasem bywa uznawany za osobny gatunek), czy występujących niżej, bliżej jeziora, klonów, w tym klonu japońskiego (Acer japonicum Thunb.) i klonu Czonoskiego (Acer tschonoskii Max.). Trochę żałowałem, że nie udało mi się wypatrzyć klonu trójlistkowego (Acer maximowiczianum Miq.), zwanego też klonem nikkońskim.
Te „niepowodzenia” zrekompensowały z nawiązką brzozy. To niesamowite, że na tak małym obszarze występuje aż siedem ich gatunków:
• brzoza leszczynolistna (Betula corylifolia Regel & Maxim.),
• brzoza Schmidta (Betula schmidtii Regel),
• brzoza kulistokotkowa (Betula globispica Shirai),
• brzoza grabolistna (Betula grossa Sieb. & Zucc.),
• brzoza Maksymowicza (Betula maximowicziana Regel),
• brzoza Ermana (Betula ermanii Cham.),
• brzoza mandżurska (Betula pendula ssp. mandshurica (Regel) Ashburner & McAll.).
Nie miałem większych problemów z odnalezieniem czterech z nich. Najbliższa wyglądem naszym brzozom była oczywiście brzoza mandżurska. Z kolei brzoza Maksymowicza imponowała rozmiarem: średnicy pnia mógł jej pozazdrościć niejeden buk. Skromniej, w szarych barwach, prezentowała się niezwykle rzadka w ogrodach botanicznych i arboretach brzoza kulistokotkowa. Ilością (a moim zdaniem i urodą) towarzystwo to zdominowała brzoza Ermana.
Przed odwiedzeniem Parku Narodowego Nikkō, brzozy Ermana widziałem wcześniej w Korei Południowej i w okolicach Aomori. Nie wiem czy to reguła, ale zaobserwowałem, że im dalej na północ, tym ich pnie są jaśniejsze. W Korei są wręcz lśniąco białe i tym odróżniają się od matowo-białych naszych brzóz brodawkowatych (Betula pendula Roth.). Bogactwo kolorystyczne pięknie strzępiącej się kory powinno być mocnym argumentem za zaproszeniem brzozy Ermana do naszych ogrodów. Niestety wciąż jest niedoceniana. Trzeba jeszcze trochę poczekać zanim minie moda na monochromatyczne „Doorenbosy”.