Pierwszy dzień właściwej wędrówki po szwedzkiej części Laponii rozpocząłem dość wcześnie – do przejścia było ok. 23 kilometrów. Nie jest to forsowny marsz, niemniej należy pokonać w pionie ponad 500 m. Przez pierwsze kilometry ścieżka prowadziła wschodnim brzegiem rzeki Abiskojokk w niewysokim lesie brzozowym (brzoza omszona (Betula pubescens Ehrh.)). Nie zmieniające się przez dłuższy czas otoczenie prowokowało do spoglądania pod nogi, gdzie działo się dużo więcej. Najefektowniej prezentowały się kwitnące o tej porze roku (sierpień) intensywnie różowo wybarwione wierzbówki (wierzbówka kiprzyca (Chamaenerion angustifolium (L.) Scop.)). Aż trudno uwierzyć, że ta piękna roślina była stroną nieco już dziś zapomnianej „wojny herbacianej”. Zanim upowszechniło się w Europie picie naparu z herbaty chińskiej (Camellia sinensis (L.) Kuntze), dość popularne było picie herbaty z wierzbówki. Podobnie jak w wypadku dzisiejszych czarnych herbat, liście wierzbówki również poddawano fermentacji. Jednym z największych producentów wierzbówkowej herbaty była w XIX wieku Rosja (do dzisiaj w krajach anglojęzycznych herbatę z wierzbówki nazywa się „Ivan Chai”). W tym czasie Anglicy promowali picie znanej nam dzisiaj herbaty z kamelii i tę wojnę handlową wygrali. Po raz pierwszy chyba zastosowano na szeroką skalę czarny pi-ar, rozpowszechniając plotki o rzekomo trujących właściwościach wierzbówkowej herbaty. Warto sobie w tym miejscu zdać sprawę, że gdy w dziewiętnastowiecznej literaturze rosyjskiej pojawiają się opisy przygotowywania herbaty, to istnieje prawdopodobieństwo, iż nie jest tam mowa ani o herbacie z Cejlonu, ani z Chin.
To jednak nie koniec użytkowych zastosowań wierzbówki. Podczas przekwitania roślina ta wytwarza rodzaj szorstkiego puchu, który niesiony wiatrem jest transportem dla rozsiewanych w ten sposób nasion. Puch ten zwijano w rękach tworząc knoty do świec.
Tymczasem w okolicach jeziora Ábeskojávri las zaczął się przerzedzać i wraz z nim powoli zanikały inne występujące w podszycie leśnym rośliny, również o walorach użytkowych. Bażyna czarna (Empetrum nigrum L.) – mdło-kwaskowe w smaku jagody tych ścielących się po ziemi krzewinek są dla mieszkańców dalekiej północy ważnym, a czasem jedynym źródłem witaminy C. Borówka brusznica (Vaccinium vitis-idaea L.) – również roślina chętnie spożywana w krajach północy, szczególnie jako składnik soków, dżemów czy galaretek. Koźlarz pomarańczowożółty (Leccinum versipelle (Fr. & Hök) Snell) - grzyby te występują wyłącznie pod brzozami, chętnie spożywane w niektórych europejskich krajach, w tym w Polsce.
Po ponad godzinnym postoju przy schronisku położonym przy południowym skraju jeziora Ábeskojávri wyruszyłem w dalszą drogę, która w tym miejscu odbija od doliny w kierunku południowym. Wciąż jednak jest to część słynnego szwedzkiego długodystansowego szlaku Kungsleden prowadzącego od Abisko do Storlien. Okolica gwałtownie się zmienia. Nie otaczają nas już drzewa, chociaż wciąż otaczają nas brzozy, tym razem brzozy karłowate (Betula nana L.). Pokonanie tej części szlaku wymaga nieco większego wysiłku: łagodny wzrost wysokości w dolinie, zastąpiło kilka całkiem stromych podejść w górach. Po kilku godzinach docieram do pustego schronu z ciekawym komunikatem na ścianie: „zimą nie zasypiaj, sprawdzaj czy śnieg nie zablokował drzwi od zewnątrz”.
Szczerze mówiąc nie spotkałem do tej pory wierzbówki kiprzycy w żadnym z odwiedzanych ogrodów, chociaż w swoim ogrodzie je posiadam – wysiała się w nim sama. Nie jest rośliną wymagającą. Jedyny problem jaki może sprawić, to pokładanie się po silnych wiatrach i ulewach. Jej wzniesione pędy mogą bowiem osiągać w naszych warunkach nawet do ok. 2 m wysokości.