Celem jest plaża przy Zatoce Tortuga. Najpierw musiałem wydostać się z Puerto Ayora, miejscowości, w której mieściła się moja noclegowa „baza” na Santa Cruz. Korzystając z tej odrobiny cywilizacji szukałem punktu sprzedaży kart SIM do telefonu. Natomiast właściwa część szlaku zaczynała się na parkingu, przy Centrum Energii Odnawialnej.
Kamienna ścieżka wiodła wpierw pod górę, a później niemal cały czas lekko pofalowanym terenem usłanym bazaltowymi głazami, spośród których w kierunku światła wybijały pozornie uschnięte drzewa bursery pachnącej (Bursera graveolens (Kunth) Triana & Planch.), ale przede wszystkim setki kilkumetrowych kaktusów w dwóch gatunkach, obu endemicznych. Pierwszy, popularnie nazywany kaktusem świecznikowym, to Jasminocereus thouarsii (F.A.C.Weber) Backeb., jedyny gatunek w ramach rodzaju Jasminocereus. Zbliżony pokrojem do kaktusów znanych z południowych stanów USA. Drugim gatunkiem jest opuncja galapagoska (Opuntia galapageia Hensl.). Jak wszystkie opuncje wyróżnia się spłaszczonymi sekcjami pędów, ale jej wyjątkowość polega na czym innym. Wydaje się, jakby ten kaktus zaszczepiony był na pniu sosny. Co tu zresztą tłumaczyć, wystarczy zerknąć na zdjęcie. Nie oznacza to jednak wcale, że „pień” opuncji wewnątrz podobny jest do pnia drzewa. Zamiast bowiem gęstego drewna ułożonego w słoje, mamy sporej wielkości komórki przechowujące wodę. Przypomina to trochę współczesne konstrukcje wzmacniane wewnętrznie tzw. plastrem miodu.
Po dwóch kilometrach ścieżka wychodzi na piaszczystą plażę. Brzegiem oceanu przechadzają się tutaj nie tylko turyści, ale przede wszystkim legwany morskie (Amblyrhynchus cristatus Bell). Jedyne, które żywią się w morzu. Czemu zatem zatoki nie nazwano Iguana tylko Tortuga? Odpowiedzią są spotykane co pewien czas niewielkie wygrodzone fragmenty piachu. Na taśmach takich prowizorycznych płotków widnieje plakietka informująca, że kilkanaście dni temu w miejscu tym żółwia mama złożyła jaja. Od razu nabrał sensu umieszczony na początku szlaku zakaz przebywania na plaży od wieczora do rana – to właśnie wtedy żółwie zielone (Testudo mydas L.) wychodzą na ląd w celu złożenia jaj.
Idąc plażą w kierunku północno-zachodnim, na jej skraju, docieramy do namorzynowych krzewów. Ciężko jest jednak w ich cieniu odpocząć, bo wszystkie miejsca zajmują kolejne grupy legwanów morskich, z wyrzutem spoglądających na ludzi przeszkadzających im w codziennych rytuałach. Po kilkudziesięciu metrach dalszego spaceru znajdziemy się w zacisznej zatoczce, gdzie nieprzyzwyczajone jeszcze do ostrego słońca ciało można schłodzić w wodzie. Powrotna droga do Puerto Ayora jest identyczna, nie ma możliwości zrobienia pętli.
Opuncje w warunkach polskiego klimatu nie mają racji bytu, ale warto w tym miejscu wspomnieć o tzw. ziębach Darwina, kilku gatunkach ptaków, które wyewoluowały z jednego. Tym, który upodobał sobie kwiaty opuncji jest darwinka kaktusowa (Geospiza scandens Gould). Nie objada zresztą ich bezpłatnie – w zamian, jak widać na powyższym zdjęciu, przenosi u nasady dziobu pyłek, z kwiatu na kwiat.